Przepis na "Madagaskar" wyglądał następująco: garść zabawnych, karykaturalnie przerysowanych postaci wprowadzić do typowego, bajkowego schematu opowieści, ale cały nacisk kładąc na (często abstrakcyjnym) humorze. Dzięki temu powstał film zabawny, który z przyjemnością można obejrzeć (choć w moim przypadku była ona nieco umiarkowana).
Sęk w tym, że sam humor i animowana forma nie czynią jeszcze z tego filmu bajki.
Przez wspomniane przerysowanie, główni bohaterowie stali się płascy - zabrakło im tych warstw, które mają ogry, mamuty, czy choćby zwierzęta z "Babe" lub "Pajęczyny Charlotty". Ani bohaterowie, ani też sama historia nieprzystosowanych postaci starających się odnaleźć w nowych warunkach, nie są w stanie wygrać walki o uwagę dzieci* z dość błahymi gagami pingwinów i króla Żuliana.
Moim zdaniem bajka to coś więcej niż śmieszna animacja. Oglądając "Madagaskar" odniosłem wrażenie, że jego twórcy byli odmiennego zdania. Czy to źle, czy dobrze - to już każdy sam oceni. Mam tylko nadzieję, że w kolejnych animacjach postacie i ich relacje będą liczyły się w większym stopniu, niż tutaj.
*- Nie oglądałem tego filmu z żadnym dzieckiem, więc niestety opieram się tylko na przypuszczeniach. Mogę się mylić, więc każda obserwacja rodziców mile widziana. :)